Dla przeprowadzenia ludobójstwa na ludności Polskiej Wschodnich Kresów dawnej Rzeczpospolitej nie wystarczało podgrzewanie różnic kulturowych. Konieczne było jeszcze istnienie struktur militarnych zdolnych do skoordynowania takich operacji.

Ten aspekt pomijany jest w społecznie prowadzonej refleksji nad martyrologią narodu Polskiego w XX wieku. Refleksji koncentrującej się na ukazywaniu ludzkiego wymiaru tragedii lub nieludzkiego wymiaru ideologii. Tymczasem, tak jak pomiędzy Ustawami norymberskimi, a komorami w Auschwitz była struktura militarna i motywacje jej żołnierzy, podobnie pomiędzy Dekalogiem Doncowa a robotą siekierników, była zintegrowana politycznie organizacja.
 
Na ten aspekt wołyńskiego ludobójstwa zwraca uwagę ukraiński badacz  Andrij Zajarniuk, co polecam za portalem
http://www.historians.in.ua/index.php/en/doslidzhennya/1963-andrii-zaiarniuk-vykonavtsi-etnichnoi-chystky-poliakiv-na-volyni-iak-intelektualna-problema-chastyna-1
w tłumaczeniu Wiesława Tokarczuka.
 
Polecam lekturę, dziękując obu autorom za udzielenie zgody na niniejszą publikację.
AM
 
 
Wykonawcy czystki etnicznej Polaków na Wołyniu jako problem intelektualny.
 
Część 1.
 
Celem niniejszego artykułu jest analiza funkcjonowania wykonawców czystek etnicznych Polaków na Wołyniu w polskiej i ukraińskiej historiografii oraz próba rozważenia, na ile produktywne w tym przypadku byłyby podejścia do politycznej, etnicznej, ludobójczej przemocy wykorzystywane w kontekście innych podobnych konfliktów. To, że w tytule pojawia się słowo „intelektualny” nie oznacza, że autor nie dostrzega w tych wydarzeniach problemu moralnego, albo że wierzy w możliwość odseparowania kwestii czysto intelektualnej od oceny moralnej. Wprost przeciwnie, przy omawianiu tego typu problemów każdy autor powinien zająć jednoznaczne stanowisko moralne. Jeśli chodzi o stanowisko autora tego artykułu, to jest proste – zabójstwa, niezależnie od okoliczności, istniejących instytucji i czynników rzekomo je legitymizujących – nie można ani usprawiedliwiać, ani pochwalać, w szczególności dotyczy to zabójstw masowych. Należy jednak ten problem analizować i o nim mówić. Każde zabójstwo jest złem, a tym bardziej, gdy zabijanie staje się zjawiskiem masowym, zwykłym faktem życia codziennego, częścią nie tylko osobistego, ale także zbiorowego doświadczenia zarówno ofiar jak i sprawców.
 
Obecna dyskusja o krwawych wydarzeniach na Wołyniu uległa restrukturyzacji pod wpływem szeregu czynników, z punktu widzenia zainteresowania czysto akademickiego należy je określić jako zewnętrzne. Najsilniejszym z tych czynników jest nacjonalizm. Nacjonalizm w sensie uznania istniejących państw narodowych za naturalne determinanty historii, w której się zapisują, a narodowa tożsamość historyka w naturalny sposób określa jego stanowisko w danej kwestii. Nacje w tej debacie, w całkowitej zgodzie z nacjonalistycznym wyznaniem wiary, uważane są za realnie istniejące i trwające w czasie społeczności, podobnie jak ludzie posiadające własną pamięć, doświadczenie i ponoszące zbiorową odpowiedzialność za swoje czyny.
 
Właśnie z tego powodu prawie każda dyskusja o wydarzeniach wołyńskich w okresie ostatniej dekady zakładała istnienie stanowisk „polskiego” i „ukraińskiego”, a rozwiązanie problemu miało polegać na uzgodnieniu tych stanowisk i osiągnięciu pewnego kompromisu. Jednak, jak wykazały [już przeprowadzone] dyskusje, uzgodnienie pewnych faktów samo w sobie nie prowadzi do uzgodnienia interpretacji.1
 
Próby ułożenia wspólnych „chronologii” wydarzeń uniemożliwia nieustanne wprowadzanie nowych faktów i odniesień do nich.2 Jedynym osiągnięciem „uzgodnień” stanowisk było ustalenie ram dyskusji, zostały one nakreślone przez tożsamość narodową i [praktycznie] zdeterminowały interpretację. Każda strona opracowała swój własny zestaw strategii mających na celu uniknięcie niewygodnych pytań. W tym przypadku zainteresowały mnie strategie ukraińskie i stanowisko ukraińskie.
 
Przed przystąpieniem do omówienia problemu będącego tematem tego artykułu warto zwrócić uwagę na terminologię. Na określenie brutalnego masowego mordu polskiej ludności cywilnej na Wołyniu w latach 1943-1944 autor tego artykułu używa terminu „czystka etniczna”. Niektórzy polscy historycy preferują termin „ludobójstwo”, tymczasem ukraińscy przeważnie mówią o „konflikcie zbrojnym”, albo nawet o powstaniu. Widzimy, że jedną z głównych różnic między tymi skrajnymi punktami widzenia jest ich pogląd na stosunek sił między stronami konfliktu. Z jednej strony konotacjami ludobójstwa jest pełna bezbronność ofiar oraz istnienie aparatu władzy, przeważnie państwowej, po stronie sprawców. Z drugiej strony konflikt zbrojny lub powstanie zakłada istnienie parytetu siły, lub nawet przedstawia sprawców jako stronę słabszą, występującą przeciwko ciemiężcom, co automatycznie uzasadniałoby morderstwa i okrucieństwa, które w tej interpretacji przekształcały się po prostu w ekscesy.3 Określenie „czystka etniczna” wydaje się bardziej odpowiednie do sytuacji, w której równowaga sił była różna na różnych terytoriach, w różnym czasie, gdzie formy przeprowadzenia obejmują zarówno eksterminację fizyczną jak i wysiedlenia, gdzie wykonawcy nie mają wsparcia ze strony aparatu państwowego, a ofiary mogą stawiać zbrojny opór. Termin „czystki etniczne” nie oznacza czegoś mniej krwawego czy mniej brutalnego niż ludobójstwo, chodzi raczej o „kompletność” procesu i różnice w kontekście społeczno-politycznym i instytucjonalnym.
 
 W ostatniej ukraińskiej historiografii wydarzenia wołyńskie w 1943 roku są przedstawiane za pomocą kilku strategii, zmierzających do unikania pytań o odpowiedzialność i zbrodniczość działań UPA, OUN, SB OUN [Służby Bezpieczeństwa OUN] oraz pewnej części lokalnej ludności ukraińskiej w stosunku do polskiej ludności cywilnej. Jedną z takich strategii jest podkreślenie własnej roli w charakterze ofiar – wyszukiwanie ukraińskich ofiar akcji niemieckich, w których często  szczególnie złowieszczą rolę odgrywała polska policja, „odwetowe” akcje oddziałów AK i baz samoobrony, wskazywanie ukraińskich wsi, które ucierpiałyby jeszcze przed rozpoczęciem antypolskiej „akcji” UPA, pisanie własnej martyrologii ofiar (opisywanie własnego męczeństwa) i tak dalej. W tej prezentacji wszelkie zbrodnie popełnione przez Polaków lub z udziałem Polaków  zaliczane są do zbrodni „polskich”.4
 
 Druga strategia polega na akcentowaniu „przyczyn” konfliktu i wyszukiwania ich w „historii stosunków polsko–ukraińskich”, poczynając od czasów Bohdana Chmielnickiego. Chociaż, w przeważającej ilości przypadków, korzeń wszelkiego zła w okresie wojny wciąż postrzegany jest w międzywojennej Polsce, w jej niesprawiedliwej polityce wobec mniejszości, kulturalno– narodowym ucisku. Uważa się, że taka nierówność i niesprawiedliwość całkowicie naturalnie [i spontanicznie] wywołały sprzeciw i doprowadziły do krwawych wydarzeń w 1943 roku. Przy tym nikt nie dotyka jednego z największych problemów w pisaniu historii – wzajemnego stosunku pomiędzy makro–czynnikami lub przyczynami a konkretnymi działaniami konkretnych osób. W jaki sposób te szersze „przyczyny” były transmitowane w eksterminację bezbronnej ludności cywilnej? Sytuację pogarsza to, że w takim przypadku całkowicie znika kwestia odpowiedzialności moralnej za morderstwo. Ono, w istocie, zostaje usprawiedliwione jako rozsądna i akceptowalna reakcja na dyskryminację i ucisk. Nawet ci, którzy potępiają zabójstwa i okrucieństwo, często przedstawiają je jako ekscesy podczas wydarzeń, na ogół „sprowokowanych” albo przez międzywojenną politykę polskiego rządu, albo przez decyzję rządu w Londynie o nie oddaniu „kresów”.
 
Trzecią strategią jest ucieczka od rozpatrywania konkretnego problemu historycznego – antypolskich „akcji” na Wołyniu w 1943 r. – i podkreślanie konieczności spojrzenia na nie w kompleksie z innymi momentami „stosunków ukraińsko-polskich” w czasie II wojny światowej. Tak jakby wyodrębnienie często bardzo abstrakcyjnych stosunków ukraińsko-polskich było w jakiś sposób bardziej uzasadnione niż wyodrębnienie Wołynia w 1943 roku. Zgodnie z tą logiką prawo do istnienia miałaby tylko jakaś totalna historia, która brałaby pod uwagę jednocześnie wszystko i wszystkich, jednocześnie wyjaśniając sieć współzależności pomiędzy nieskończonym zbiorem  wydarzeń i osób.
 
Czwartą strategią, która pojawiła się niedawno, jest próba opisania wydarzeń z 1943 roku na Wołyniu jako swego rodzaju chłopską „jacquerie”, żakerię, jako bunt pozbawiony motywacji ideologicznej, wywołany nienawiścią klasową albo żądzą posiadania ziemi. Na przykład takie wyjaśnienie konfliktu: „Chłop nie wyobraża sobie świata bez ziemi, która jest ważniejsza dla niego i od idei we wszystkich jej formach i przejawach, i od integralnego nacjonalizmu Dmytra Doncowa, którego prac on nigdy nie czytał, i od budowy niepodległego państwa. ...Za ziemię chłop często gotowy jest prowadzić wojnę z bliźnim, i czasami, niestety, dojść do skrajności. Tak stało się na Wołyniu w 1943 roku.”5 Takie przedstawianie [faktów] miało uniewinnić ideologię ukraińskiego nacjonalizmu integralnego i pokazać przemoc, eksterminację ludności cywilnej, jako coś zakorzenionego w prymitywnych odruchach pozbawionej kultury [ciemnej] masy.6
 
Wspólną cechą wszystkich tych podejść jest unikanie wizerunku sprawcy. „Strona ukraińska” nie chce mówić o sprawcach, ponieważ obawia się rozczarowania do swoich bohaterów i kryzysu swojej, wciąż jeszcze tworzonej tożsamości, częścią której miałaby być wiara w heroiczność i sprawiedliwość swojej „walki narodowo-wyzwoleńczej”.7 Albo boi się ujawnić, że w eksterminacji ludności polskiej brały udział szerokie masy zwykłych Ukraińców, co zadałoby tej tożsamości jeszcze gorszy cios. „Strona polska” nie chce zajmować się sprawcami, ponieważ, z jej punktu widzenia, są zbrodniarzami, którymi powinny się zajmować odpowiednie organy ścigania. Albo obawia się, że poświęcenie większej uwagi sprawcom i wysiłek zrozumienia intencji ich czynów wyjawią zupełnie zwyczajnych ludzi, a tym samym potencjalnie sympatycznych. Co najwyżej polska historiografia po prostu stara się zidentyfikować [nazwiska] winnych.
 
Co ciekawe, choć historiografia wołyńskiej tragedii jest znacznie mniejsza niż historiografia Holokaustu (ukraińscy i polscy historycy byli w stanie zaangażować się w te kwestie dopiero po upadku reżimu komunistycznego), problemy, które napotyka, i tendencje w odpowiedziach na nie są bardzo podobne do tych zagadnień i tendencji w historiografii Holokaustu. Z jednej strony, spotykamy tu i demonizację sprawców, i przypisywanie decydującej roli ideologii i intencjom liderów, wcielanym w życie przez zbrodniczą organizację. Często interpretacje te, przesiąknięte anty–ukraińskością, opisują wszystkich Ukraińców z Zachodniej Ukrainy jako podstępną, kłamliwą i gotową do zabijania swoich dobrych sąsiadów i przyjaciół masę.8 Z drugiej strony widzimy oskarżenia wobec polskiego rządu, wobec polskiej mniejszości narodowej, która „sprowokowała” morderstwa, a nawet negowanie samego faktu czystki etnicznej.9 Bardziej miękki wariant polega na obwinianiu trzeciej strony – Niemców, a nawet władzy sowieckiej.10 Grzegorz Motyka zrobił decydujący krok, aby porzucić te interpretacje, wyprowadzić debatę o problemie poza historię zdarzeń, gdzie deklaracje polityczne, akty terrorystyczne i wydarzenia bardzo łatwo wyjaśniają masowe morderstwa. Stara się kontekstualizować eksterminację ludności polskiej w dynamice zdarzeń, zbiegach okoliczności, we wzajemnym stosunku do siebie różnych grup etnicznych i politycznych. A co najważniejsze, Motyka próbuje znaleźć odpowiedź na pytanie – jak to się stało, że zwykli ludzie masowo zabijali innych zwykłych ludzi?11 W tym względzie prace Grzegorza Motyki przypominają opracowania Raula Hilberga „Zagłada Żydów europejskich” i Hanny Arendt „Eichmann w Jerozolimie: O banalności zła”.
 
 Książki Hilberga i Arendt, które pojawiły się w latach 1960., wykazały, że sprawcy zbrodni hitlerowskich nie byli patologicznie odmienni, raczej przeciwnie – byli typową częścią społeczeństwa. Według Hilberga „machina zniszczenia strukturalnie w żaden sposób nie różniła się od zorganizowanego społeczeństwa niemieckiego jako całości”. Dlatego też „sprawca–Niemiec nie był jakimś szczególnym rodzajem Niemca”.12 Obydwie prace skończyły z wojenną i powojenną praktyką demonizowania nazizmu i sprawców zbrodni nazistowskich. Obydwie prace zapoczątkowały szeroką debatę na temat sprawców, a mówiąc precyzyjniej – nad wyjaśnieniem motywów ich postępowania. Zapoznanie się z tymi debatami może pozwolić historiografii wydarzeń wołyńskich uniknąć pewnych ślepych zaułków i osiągnąć poziom umożliwiający włączenie się do ogólnej historiograficznej debaty na temat masakr i ludobójstw.    
 
  Prace Hilberga i Arendt pozwoliły nam zrozumieć, że udział w eksterminacji ludności cywilnej nie może być wyjaśniony jakąś patologią – we wszystkich ludobójstwach sprawcami nie są ludzie z upośledzeniem umysłowym, lecz przeciętni młodzi mężczyźni (kobiety w ludobójstwach pojawiają się tylko w pomocniczej roli). Jednak sama konstatacja tego faktu nie daje nazbyt wiele. Problem polega na określeniu, co  czyni z ludzi dobrowolnych morderców i katów innych ludzi, ale przecież takich samych jak oni. Już w recenzjach prac Hilberga i Arendt krytycy twierdzili, że prace te nie pozwalają wniknąć w osobisty świat sprawców, w motywacje, ich własne uczucia, uzasadnienia i wyjaśnienia.
 
 Negowanie wyjaśnienia fanatyzmem sprawców prowadziło, podobnie jak w przypadku ukraińskim, do pomniejszania roli ideologii w ogóle. Dychotomia intencjonalizm–funkcjonalizm, który widzimy w historiografii Holokaustu,13 w zmodyfikowanej formie może wystąpić w przypadku Wołynia. Rolę intencjonalistów odgrywają polscy historycy, ponieważ upatrują praprzyczynę wydarzeń wołyńskich w nacjonalistycznej ideologii i w tekstach ideologów ukraińskiego nacjonalizmu integralnego napisanych w okresie międzywojennym.
 
Ukraińscy historycy, grający rolę funkcjonalistów, skłonni są wyjaśniać wydarzenia wołyńskie  eskalacją napięcia w stosunkach między dwoma narodami, a także interwencją sił trzecich – Niemiec i Związku Sowieckiego. Podczas gdy skrajni „intencjonaliści” podkreślają, że wołyńskie „rozwiązanie” polskiego problemu było nieodłącznym elementem ideologii OUN od samego jej powstania i ukraińscy nacjonaliści w 1943 roku po prostu wykorzystali sprzyjające okoliczności wojenne aby je zrealizować, „funkcjonaliści” koncentrują się na tym, że decyzja została podjęta i przeprowadzona przez poszczególnych dowódców UPA na Wołyniu, niezależnie od kierownictwa OUN, które raczej po prostu zostało postawione przed faktem dokonanym.14 Oczywiście, że historiografia wydarzeń wołyńskich nie powiela po prostu historiografii Holokaustu. Podczas gdy żaden z poważnych naukowców nie będzie negować nazistowskiego ludobójstwa przeciwko Żydom, w ukraińskim przypadku wielu historyków kontynuuje dyskurs o „zbrojnej ukraińsko-polskiej konfrontacji”, w którym Wołyń był tylko odrębnym, wyjątkowo okrutnym epizodem. Jak już wspomniano wcześniej, w ukraińsko-polskim przypadku nie było takiego kontrastu w proporcji sił i władzy jak w przypadku Niemców i Żydów. W przypadku ukraińskim przemoc nie była realizowana przez aparat państwowy, lecz przez zgrupowania partyzanckie lub struktury paramilitarne z ewentualnym szerokim zaangażowaniem ludności cywilnej. To jednak nie zmienia faktu, że ataki na polskie osady nie były starciami zbrojnymi z wrogiem, lecz masakrami praktycznie nie uzbrojonych ludzi, w tym dzieci, kobiet i starców. Oczywiście, że w czasie II wojny światowej czystka etniczna została zastosowana nie tylko przez Ukraińców w stosunku do Polaków, ale także przez Polaków przeciwko Ukraińcom. Problem polega na tym, że pojęcie „konfrontacji zbrojnej” czy „konfliktu zbrojnego” uniemożliwia ukraińskim badaczom rozpatrywanie nie tylko tej pierwszej, ale i tej drugiej jako aktu zorganizowanej i brutalnej przemocy wobec ludności cywilnej, zastosowanej w imię określonych idei i motywowanej jakimiś koncepcjami.
 
 Ostatnio niektórzy autorzy podkreślają konieczność odejścia od „standardowych” przypadków masowego terroru, takich jak nazistowskie Niemcy czy stalinowski Związek Sowiecki, i uwzględnienia kontekstu globalnego, w którym przemoc często nie jest związana ani z pojęciem „współczesności” (modernity), ani z wszechmocnym aparatem państwowym.15 Wołyń 1943 roku także można rozpatrywać w takiej perspektywie globalnej. Mamy partyzancką armię, która działa bez wsparcia państwa (sytuacja typowa dla wielu krajów Ameryki Łacińskiej), mamy armię, która walczy o utworzenie własnego państwa (przypadek Izraela), mamy eksterminację osadników, którzy przybyli stosunkowo niedawno i pod ochroną państwa (przypadek byłych kolonii), mamy byłych chłopów lub po prostu chłopów dysponujących niezbyt skomplikowaną palną i białą bronią.      Jednakże nie należy po prostu odrzucić obydwóch wspomnianych „klasycznych” przypadków masowej przemocy. Warto uwzględnić, że badania ludobójstwa w nazistowskich Niemczech i w stalinowskim Związku Sowieckim dają możliwość wykorzystania szerokiej bazy źródłowej. Oba przypadki, a szczególnie pierwszy, mają solidną historiografię problemu, jej odkrycia mogą zostać wykorzystane przy rozpatrywaniu ludobójstw w innych kontekstach.
 
Z przypadkiem Wołynia i nazistowskie, i sowieckie ludobójstwa mają bezpośredni związek, i są dla niego istotne. Jego terytorium posłużyło jako przestrzeń dla sowieckich „czystek”, masowych egzekucji i deportacji, a także dla nazistowskiego „ostatecznego rozwiązania” kwestii żydowskiej, przy czym wszystko to odbywało się bezpośrednio przed ukraińskimi „akcjami” przeciw ludności polskiej w 1943 roku. Bezpośrednim kontekstem wołyńskiej tragedii była wojna totalna między nazistowskim i sowieckim systemami. Historia masowego terroru na Wołyniu nie zakończyła się wraz z powstrzymaniem antypolskich akcji UPA. Tylko w pierwszych czterech latach sowieckiej okupacji Ukrainy Zachodniej zabito prawie 60 000 „ukraińskich nacjonalistów”.16
 
W historiografii Holokaustu ani intencjonalizm, ani funkcjonalizm nie zdołały adekwatnie podejść do problemów zwykłych wykonawców. Wydaje się, że największym problemem obu podejść było przyczynowo–skutkowe pojmowanie wydarzeń. I intencjonalizm, i funkcjonalizm oddzielały przyczyny i skutki, wyjaśniając unikalność i wyjątkowość wydarzeń albo nadzwyczajnymi intencjami, albo transformacją także w jakiś sposób niezwykłej biurokratycznej machiny i wszechmocnego państwa. Poza uwagą, ponownie, pozostały osobiste doświadczenia, motywy i działania sprawców jako konkretnych osób. Społeczeństwo zostało doprowadzone do masowego mordu albo dzięki złowrogim zamiarom Hitlera i nazistowskich elit, albo dzięki przystosowaniu biurokratycznej i technicznej machiny, to te czynniki równocześnie stały się zarówno praprzyczyną zła, jak i ponosiły główną odpowiedzialność, zdejmując ją z ogółu społeczeństwa. 
 
Nowym powrotem do wykonawców i przełomem w tym kierunku stała się praca Christophera Browninga „Zwykli ludzie. 101. Rezerwowy Batalion Policji i 'ostateczne rozwiązanie' w Polsce”.17 Dla policjantów tego batalionu „ostateczne rozwiązanie” kwestii żydowskiej oznaczało nie dostarczanie ofiar do obozów koncentracyjnych, podawanie śmiertelnego gazu, ochronę i utrzymywanie dyscypliny, lecz bezpośrednie i własnoręczne rozstrzeliwanie Żydów z bliskiej odległości.
Najbardziej interesujące jest to, że w odróżnieniu od członków Einsatzgruppen, którzy byli zaangażowani w to samo, ale przypuszczalnie przechodzili specjalne przeszkolenie oraz poświęcano im szczególną uwagę ze strony reżimu nazistowskiego, policjanci 101. batalionu  pochodzili z Hamburga, najmniej pronazistowskiego regionu Niemiec. Rekrutowano ich z klasy robotniczej i drobnomieszczaństwa, byli głównie w wieku 30–50 lat – co oznacza, że jako indywidualności zostali ukształtowani przed dojściem Hitlera do władzy. Tym niemniej większość z batalionu (około 80%) włączyła się w ludobójcze morderstwa, a w tym czasie mniejszość (20%) zdołała tego uniknąć bez jakichś specjalnych represji. Według Browninga podobne dane liczbowe możemy znaleźć także w innych batalionach policyjnych.
 
Książka Browninga przesunęła akcenty w postrzeganiu i pojmowaniu Holokaustu, jak mówi autor: „koniec–końców Holokaust miał miejsce dlatego, że na najbardziej fundamentalnym poziomie istoty ludzkie zabijały inne ludzkie istoty w wielkich ilościach i przez dłuższy okres czasu”.18 Przy czym robiono to nie pod bezpośrednim przymusem lub pod groźbą utraty własnego życia. Jest oczywiste, że wobec takiej perspektywy staje się mało ważne, czy Hitler planował zniszczenie Żydów od początku, czy też nie, czy wydał otwarty rozkaz, czy nie, czy istniała skomplikowana biurokratyczna i techniczna machina, której praca nie uwzględniała wartości ludzkiego życia. Ważna staje się zdolność do zabijania bezbronnych ludzi i czynniki, które do tego prowadzą.
 
W interpretacji samego Browninga główną rolę odgrywają czynniki psychologiczne. Policjanci 101. batalionu byli zmuszani do zabijania przez presję innych członków grupy. Ta atmosfera męskiej grupy, zjednoczonej niemal wojskową dyscypliną, doprowadziła do sytuacji, w której nawet ci, którzy uniknęli udziału w zabójstwach, wyjaśniali to nie swoją dobrocią lub moralnością, ale swoją słabością. Interpretacja Browninga wielu ludziom wydawała się niewystarczająca, ponieważ całkowicie usuwała z wyjaśnienia zabójstwa ideologię i poprzednie doświadczenia sprawców. Niezależnie od subiektywnej dynamiki zespołu wola ludzka zbyt łatwo była przekształcana w obiekt manipulacji. Ponadto sam Holokaust stawał się zbyt uniwersalny – motywacje Browninga mogły być motywacjami ludzi w każdym społeczeństwie. Chociaż gwoli sprawiedliwości trzeba powiedzieć, że w opinii Browning presja grupy była szczególnie intensywna ze względu na warunki wojny i specyficznie nazistowski rasizm.
 
 Jednym z krytyków Browninga był Daniel Jonah Goldhagen, jego książka może być postrzegana jako kontrargument do książki tego pierwszego. W opinii Goldhagena Browning zbyt bezkrytycznie zaakceptował społeczno-psychologiczne wyjaśnienia złożone w charakterze usprawiedliwienia przez samych sprawców. Wielu z tych, którzy rzekomo uniknęli udziału w zabójstwach, w rzeczywistości mogli po prostu lepiej ukryć fakty. Odraza policjantów do mordowania była raczej reakcją psychosomatyczną, a nie sprzeciwem wobec samej idei zabijania Żydów. Policjanci batalionu rezerwowego byli zwykłymi ludźmi, przedstawicielami nadzwyczajnej kultury antysemityzmu.19 Inny krytyk, Omer Bartov, zwrócił uwagę na problem „reprezentatywności” w ogóle – tak więc, ze względu na wiek, miejsce zamieszkania i pochodzenie społeczne policjanci 101. batalionu wyglądają na najmniej nadający się na sprawców masowych mordów materiał ludzki, ale gdzie jest gwarancja, że te czynniki w ogóle mają wpływ na zachowanie podczas ludobójstwa. Według jakich kryteriów rekrutowano ludzi do batalionu? Dlaczego tak wielu z tych policjantów pozostało w służbie w policji Republiki Federalnej Niemiec? Dlaczego tak mało wiemy o ich losie w międzywojennym Hamburg?20
 
Tu ponownie wracamy do kwestii motywacji, mającej zasadnicze znaczenie dla książki Goldhagena „Kaci Hitlera z własnej woli. Zwyczajni Niemcy i Holokaust”.21 Goldhagen uważa, że Niemcy – wykonawcy „ostatecznego rozwiązania” – mieli wybór i dokonali go na rzecz eksterminacji Żydów, stając się w ten sposób katami z własnej woli. Zabijali Żydów dlatego, że mieli konkretny kulturowy system wiedzy o świecie, zawierający określony wizerunek Żyda. Ten system nienawiści do Żydów reprodukował się w umysłach zwykłych Niemców i czekał, kiedy przestaną działać różne czynniki powstrzymujące. W największym skrócie, Niemcy mordowali Żydów, ponieważ ich nienawidzili. Nienawiść ta, zdaniem Goldhagena, jest niezbędnym elementem każdego ludobójstwa ubiegłego stulecia. Innym czynnikiem koniecznym jest obecność kierownictwa politycznego skłonnego do zastosowania masowego mordu. Co prawda, według Goldhagena, jeśli w innych ludobójstwach nienawiść miała swoje źródła w realnym konflikcie społecznym, to w niemieckim – wyłącznie w świecie wierzeń i idei. Jedyną rzeczą, której pragnęli niemieccy Żydzi – być dobrymi obywatelami Niemiec. 
 
Książka Goldhagena wywołała burzę kontrowersji i została poddana krytyce jeszcze bardziej miażdżącej niż książka Browninga. Poza wyszukiwaniem konkretnych błędów empirycznych, krytyką doboru i interpretacji źródeł, recenzenci zwrócili uwagę na kilka problemów koncepcyjnych. Po pierwsze, interpretacja antysemityzmu, która jest często przedstawiana przez autora jako wrodzona (nabyta od urodzenia) cecha niemiecka. Wiemy, że reakcje zwykłych Niemców w Niemczech w latach 1930. na antysemickie działania rządu były niejednoznaczne i wydaje się, że większość Niemców niezbyt przejmowała się antysemityzmem, najbardziej typową reakcją na nazistowskie przedsięwzięcia antysemickie był po prostu indyferentyzm. Nazistowski antysemityzm był częścią ideologii rasistowskiej i nauki, a zatem różnił się od „codziennego antysemityzmu”.
 
Doktryna rasowa niekoniecznie jest oparta na prymitywnym etnocentryzmie i ksenofobii. Detlev Peukert wykazał, że w przypadku nazistowskich Niemiec mieliśmy do czynienia z rasizmem naukowym. To był rasizm koncentrujący się na idei czystego rasowo ciała narodu i definiujący szkodników (większych, mniejszych i absolutnych). Etyka i retoryka nazistowskiego antysemityzmu była nowoczesna i naukowa, a nie tradycyjna.22 Nazistowski wizerunek Żyda nie skupiał się na jego szczególnych cechach charakterystycznych – odmienna religia, zwyczaje, bogactwo, wykształcenie, tak jak to robił tradycyjny lub codzienny antysemityzm, lecz stworzył wszechogarniający wizerunek niebezpiecznego i przebiegłego wroga, wroga dobrze maskującego się i udającego niewinność, ale w rzeczywistości będącego liszajem na ciele ludzkości i śmiertelnie niebezpiecznym wirusem w organizmie niemieckiego narodu.23
 
Żyd w nazistowskiej propagandzie łączył elementy rasowego, klasowego i narodowego wroga, to on w dążeniu do wzbogacenia się popychał głupich Amerykanów do imperialistycznej rzezi i tumanił komunistycznymi sloganami narody Związku Sowieckiego w celu zaspokojenia swej żądzy władzy i [sprawowania] kontroli [nad światem].
 
Jednak te aspekty antysemityzmu, modyfikacja i transformacja codziennego antysemityzmu pod wpływem nazistowskiego antysemityzmu ideologicznego, umykają uwadze Goldhagena. Ponadto, coraz więcej wątpliwości pojawia się odnośnie tego, czy historię pewnych idei można z łatwością połączyć łańcuchem przyczynowo–skutkowym z akcjami eksterminacyjnymi. Jak mówi Zygmunt Bauman, „rasizm, nawet gdy zostanie podwojony technologiczną predyspozycją nowoczesnego umysłu, nie jest wystarczający, aby urzeczywistnić Holokaust. Aby go urzeczywistnić, powinien być w stanie dokonać przejścia od teorii do praktyki – a to, prawdopodobnie, oznaczałoby aktywizację, przy pomocy czysto mobilizującej władzy idei, wystarczającej ilości ludzi, aby mogła dać sobie radę ze skalą zadania, i podtrzymywanie ich poświęcenia się tej sprawie tak długo, jak tego wymaga zadanie.”24
 
Jest całkiem możliwe, że taka kompleksowa mobilizacja, urzeczywistnienie idei poprzez praktyczne działanie zarówno struktur jak i poszczególnych osób, jest kluczem do zrozumienia ludobójczych mechanizmów. Praktyka staje się kategorią, która przezwycięża dychotomię umysłu i ciała, intencji i działania, przyczyny i skutku. Praktyka wymaga skupienia uwagi na subtelnych szczegółach życia codziennego, na znakach i symbolach, przysparzających jej znaczenia w oczach ludzi. Ta dbałość o  struktury sygnifikacji pozwoli wykazać, że „wyimaginowany” charakter konfliktu między ofiarami i sprawcami nie jest unikalną cechą Holokaustu.
 
Dowolny konflikt społeczny przechodzący w praktyczne działanie jest przepełniony znaczeniami produkowanymi (pisanymi) nawet w jego trakcie. Ludobójcze zabójstwo nie jest nagim instynktem i nie ogranicza się do czysto technicznego aspektu procesu. Właśnie na tym, na wyjaśnianiu konkretnych praktyk, na poszukiwaniu prawidłowości w układzie konkretnych znaczeń, na wyjaśnianiu mechanizmu stawania się sprawcami, polega zadanie historii ludobójstw. I właśnie tutaj napotyka na największe trudności.
 
  Badanie przyczyn i polityki w tradycyjnym historycznym kluczu da niewiele. Timothy Mason, jeden z największych specjalistów w dziedzinie historii społecznej Niemiec nazistowskich, w epilogu do swojej „Polityki społecznej w III Rzeszy. Klasa robotnicza i 'wspólnota narodowa'” (1977), napisanym później niż książka, w latach 1980., wyznał, że „myślenie rasowe i polityka rasowa, w najszerszym znaczeniu, miały być podstawą albo celem nowego ładu społecznego w skali narodowej i kontynentalnej. One powinny znaleźć się na pierwszym planie w jakiejkolwiek ogólnej analizie, a ja nie mogłem znaleźć odpowiedniego miejsca.”25
 
 
----------------
1 To dobrze ilustrują opublikowane materiały z międzynarodowego seminarium naukowego „Stosunki ukraińsko-polskie w czasie II wojny światowej.”
2 Zwrócił na to uwagę Grzegorz Motyka, zgodnie z jego trafną definicją odniesienia do „faktów” w kontekście dyskusji na temat ukraińsko-polskich stosunków w czasie II wojny światowej stają się rodzajem „ping-ponga”, gdy w odpowiedzi na zacytowany fakt następuje powołanie się na inny „fakt”, a takich „faktów” „jest ponad 100 tysięcy.... którymi historycy mogą rzucać na prawo i lewo, dowodząc różnych tez.” Ukraina-Polska: trudne pytania, Tom 3, Warszawa, 1998. s.117.   
3 Ci, którzy nalegają na to, że wydarzenia te powinny być przedstawiane jako walka zbrojna i zbrojny konflikt nie dostrzegają, że taka heroizacja przeszłości przenosi akcenty z ludzkich doświadczeń i przeżyć na schematyzowaną konfrontację, tuszuje cierpienia i uwypukla aspekt zmagań. Zgodnie z taką logiką także sowiecki terror na Ukrainie Zachodniej przestają być zbrodnią i staje się w pełni uzasadnioną walką zbrojną. 
4 Należy powiedzieć, że w tym aspekcie ukraińscy historycy często naśladują stronę polską, która robi podobne rzeczy z układaniem własnej martyrologii, gdzie często różne zbrodnie popełnione z udziałem Ukraińców łączone są w jeden ponury wizerunek złowrogiego Ukraińca, gotowego mordować Polaków. Taki wizerunek został wyraźnie nakreślony przez autorów w: Władysław Siemaszko, Ewa Siemaszko, Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945, Tom 1. i 2. Warszawa, 2000.
5 Redakcja niezależnego czasopisma kulturalnego „Ji”. Słowo wstępne, 1.4.28.2003, s. 10.
6 Powyższa tendencje nie oznaczają, że nie ma Ukraińców otwartych na dyskusję na temat tej niezbyt atrakcyjnej stronicy, którą inni uparcie starają się wyciąć z ukraińskiej historii narodowej. Za przykład tego może posłużyć Myrosław Popowycz. Wołyń: nasze i nie nasze hore, „Krytyka”, 2003, 4.5. s. 2–3. A także bodajże czy nie jedyny ukraiński historyk, który naprawdę bada ten problem, Ihor Iljuszyn, nie stara się ukryć tego problemu. Dla przykładu, zobacz I. Iljuszyn: Wołynśka tragedija, (1943-1944), Kijów, 2003.
7 Odnośnie tego strachu, warto przytoczyć słowa Switłany Bojm o winie i odpowiedzialności wypowiedziane przez nią na temat „pojednania narodowego” zainicjowanego we współczesnej Rosji i niechęci do rozmowy o zbrodniach sowieckiej epoki – „historyczna wina może być tylko konkretna i indywidualna, winni mogą być tylko ci ludzie, którzy bezpośrednio brali udział w represjach i egzekucjach. Jednakże odpowiedzialność za to, co wyprawiało się podczas stalinowskiego terroru i po nim, dotyczy wszystkich i polega przede wszystkim na zachowaniu i przedyskutowaniu swojej historii. W Rosji, w przeciwieństwie do wielu krajów Zachodniej i Wschodniej Europy, debaty o abstrakcyjnej winie zbiorowej doprowadziły do upewnienia się o zbiorowej niewinności, zdejmującej z całej ludności wszelką osobistą odpowiedzialność za przeszłość i przyszłość.” Swietłana Bojm, Obszczije miesta. Mifołogija powsiedniewnoj żizni, Moskwa, NŁO, 2002, s. 294–295.
8 Tutaj można przywołać już cytowaną pracę: Władysław Siemaszko, Ewa Siemaszko. Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939–1945. Co ciekawe, wydawnictwo, które wydało tę dwutomową książkę, tak łatwo rzucającą oskarżenia  na Ukraińców ogółem i ukraińskich „sąsiadów” w szczególności, wydało książkę negującą udział „zwykłych” Polaków w Holokauście: Jerzy Robert Nowak, Sto kłamstw J. T. Grossa o Jedwabnem i żydowskich sąsiadach, Warszawa, 2001.
9 Nawet w pracach historyków podkreślających złożoność i wielowątkowość opisywanych wydarzeń można napotkać redukcję problemu do prostego oskarżenia: „...ogólnie rzecz biorąc sprowokowali ją ci, którzy uczynili wołyńskich Polaków zakładnikami planu odtworzenia na ukraińskich ziemiach władzy Polski...”. Isajewycz J., Z chroniky trahicznoho protystojannja. Zamist' peredmowy, J. Caruk, Trahedija wołynśkych sił 1943-1944 rr. Ukrajinśki i polśki żertwy zbrojnoho protystojannja. Wołodymyr-Wołynśkyj rajon., Lwów, 2003. s. 8.   
10 Dla przykładu zobacz: W. Serhijczuk, Trahedija wołyni (Pryczyny j perebih polśko- ukrajinśkoho konfliktu w roky Druhoji switowoji wijny) (Czastyna 1), „Wyzwolnyj Szljach”, luty 2003, tom 2, s. 50. Zobacz także: W. Trofymowycz, Rol Nimeczczyny i SRSR w ukrajinśko-polśkomu konflikti 1939-1945 rr., [w:] Ukraina–Polska: trudne pytania, tom 5, Warszawa, 1999. s. 181–207.
11 Porównaj jego: Tak było w Bieszczadach. Walki polsko-ukraińskie 1943-1948, Warszawa, 1999 z jego Postawy wobec konfliktu polsko-ukraińskiego w latach 1939-1953 w zależności od przynależności etnicznej, państwowej i religijnej [w:] Tygiel narodów. Melting Pot of Nations. Stosunki społeczne i etniczne na dawnych ziemiach wschodnich Rzeczypospolitej 1939-1953. (Pod red. Krzysztof Jasiewicz), Warszawa; Londyn; Instytut Studiów Politycznych PAN, Oficyna Wydawnicza RYTM, Polonia Aid Foundation Trust, 2002, s. 279–408.
12 R. Hilberg, The Destruction of European Jews, Chicago, 1961, s. 640.
13 Odnośnie tego podziału w historiografii Holokaustu zob.
C. Browning, Beyond “Intentionalism” and “Functionalism”: The decision for the Final Solution Reconsidered, C. Browning, The Path to Genocide.Essays on Launching Final Solution, Cambridge University press, 1995, s. 86.
14 Ta interpretacja jest oparta na nowych danych na temat różnych tendencji w środowisku banderowskiej OUN, zwłaszcza w wołyńskiej frakcji, która zaczęła działać na własną rękę, niezależnie od centralnego kierownictwa organizacji.
Zobacz I. Iljuszyn, Wołynśka tragedija, (1943-1944), Kijów, 2003.
15 M. Mazower, Violence and the State in the Twentieth Century, „American Historical Review”, październik 2002, s. 1160, 1177.
16 Z. Palśkyj, Wtraty ukrajinśkoho nasełennja na Wołyni ta w Schidnij Małopolszczi w period z  ljutoho 1944 do kincja 1947 rr., [w:] Ukraina–Polska: trudne pytania, tom 5, Warszawa, 1999, s. 271–290.
17 C. Browning, Ordinary Men. Reserve Police Battalion 101 and the Final Solution in Poland, Nowy Jork, 1992.
18 Tamże, s. 17. Należy powiedzieć, że to samo odnosi się do przypadku Wołynia, tylko tutaj historiografia wciąż czeka na historyka, który przesunie akcenty i oświadczy, że krwawa czystka doszła do skutku nie ze względu na politykę rządu polskiego, i nie ze względu na decyzję przywódców OUN pewnego szczebla, ale dlatego, że ludzie zabijali się nawzajem.
19 D. J. Goldhagen, The Evil of Banality, „The New Republic”, 13/20 lipca 1992, s. 49–52.
20 O. Bartov, An Idiot’s Tale: Memories and Histories of the Holocaust, „The Journal of Modem History”, tom 67, marzec 1995, s. 55–82.
Warto zauważyć, że wszystkie te pytania Omera Bartova, a także inne, bardziej podstawowe, należy zadać odnośnie sprawców ukraińskich czystek etnicznych na Wołyniu.
21 D. J.Goldhagen,  Hitler’s Willing Executioners. Ordinary Germans and the Holocaust, Nowy Jork, 1997.
22 D. J.
К. Peukert,  The Genesis of the “Final Solution” from the Spirit of Science[w:] Childers T. i Caplan J. (red.) Reevaluating the Third Reich, 1993, s. 236.
23 D. J. K. Peukert,  Inside Nazi Germany. Conformity, Opposition and Racism in Everyday Life, Yale University Press, 1987. s. 58.
24 Z. Bauman, Modernity and Holocaust, s. 73.
25 T. Mason, Social Policy in the Third Reich. The Working Class and the “National Community”, Oxford; Nowy Jork, 1993, s. 280.
 
 
Część 2.
 
http://www.historians.in.ua/index.php/en/doslidzhennya/2-uncategorised/1966-andrii-zaiarniuk-vykonavtsi-etnichnoi-chystky-poliakiv-na-volyni-iak-intelektualna-problema-chastyna-2
 
 
Niewiele może zaoferować sama w sobie zbyt już niehistoryczna psychologia społeczna. Mimo to warto jeszcze raz rozważyć czynniki definiowane przez psychologów społecznych dla wyjaśnienia dość powszechnej skłonności do masowego mordowania przedstawicieli własnego gatunku. James Waller niedawno dokonał ogólnego podsumowania różnych podejść psychologicznych i wyjaśnień [tej kwestii].26 Jego praca jest interesująca, ponieważ nie pretendując na wyjaśnienie wszelkich masowych mordów, i nie podając zidentyfikowanych przez autora czynników jako przyczyny powodujących ludobójstwa, jednak pozwala historykom w swoich badaniach zwrócić uwagę na obecność lub nieobecność i znaczenie różnych czynników w konkretnych historycznych przypadkach.
 
Pierwsza grupa czynników – to tak zwane „cienie przodków”, albo dziedzictwo pozostawione nam przez ewolucję po naszych prymitywnych przodkach. Te czynniki, które są badane przez psychologię ewolucyjną,  wyjaśniają między innymi, dlaczego człowiekowi, w przeciwieństwie do większości ssaków, dość łatwo przychodzi zabijanie innych osobników swojego gatunku. Jedno z wyjaśnień psychologii ewolucyjnej twierdzi, że jest to spadek po niezbyt silnych, słabo uzbrojonych przez naturę zwierzętach, spędzających większość czasu istnienia swojego gatunku w małych, stosunkowo zamkniętych grupach, od których zależało przetrwanie jednostek. Stąd – ksenofobia albo odrzucanie obcych, etnocentryzm albo skłonność do identyfikowania się z niewielką grupą, a nie z gatunkiem jako całością, a także chęć dominacji społecznej postrzeganej w grupach zwierząt wyższych.
 
Druga grupa czynników – to tożsamości. Obejmuje pewien system wartości kulturowych i przesądów, konkretną wiedzę o świecie wytworzoną przez pewną grupę i bynajmniej nie będącą uniwersalną, potencjalne moralne wykluczenie ofiar na bazie własnej tożsamości, racjonalne zainteresowanie jednej grupy eksterminacją drugiej grupy o przeciwstawnej tożsamości grupowej. Mogą to być tożsamości religijne, narodowe lub społeczne, gdy wydaje się, że nierówności społeczne mogą być rozwiązane kosztem innej grupy.
 
Trzecia grupa czynników przewiduje istnienie „kultury okrucieństwa” jako kontekstu, w którym dokonuje się ludobójstwo. Jest to i okrucieństwo wojny, i profesjonalne solidaryzowanie się sprawców jako członków jednej i tej samej grupy. To przywiązanie osoby do grupy i do jej działalności, a także zbyt silna identyfikacja osoby ze swoją rolą – czy to żołnierza, czy policjanta, czy kata. Jest to sytuacja, w której morderstwo jest uzasadnione poczuciem obowiązku.
 
Czwartym blokiem jest śmierć społeczna potencjalnych ofiar. Polega ona na podziale społeczeństwa na „my” i „oni”, dehumanizacji ofiar poprzez język, definicje mające do nich zastosowanie, obwinianie ofiar o problemy społeczeństwa w ogóle i o swój własny los w szczególności. Taka śmierć społeczna, w szczególności, dotyczyła Żydów w przededniu Holokaustu. Eugen Weber, na przykład, pokazuje, że fazę eksterminacji antysemicka polityka nazistowskich Niemiec osiągnęła po przejściu przez poprzednie fazy izolacji i dehumanizacji.27
 
Problemem, z którym zetkną się historycy podczas wykorzystywania czynników społeczno–psychologicznych, będzie po prostu chęć przypisania ich obecności określonej grupie. To pragnienie jest wynikiem myślenia przyczynowo-skutkowego, kiedy wydarzenia są wyjaśniane jako spowodowane jedno przez drugie, albo przez specyficzne właściwości grup i osób. Ważne jest, aby wystrzegać się esencjalizacji [esencjalizacja, tj. przypisywanie członkom danej grupy społecznej stałego, niezmiennego zbioru cech, jakiejś istoty, „esencji” - jest podstawowym zabiegiem w praktykach dyskryminacyjnych] pojęć, z którą często spotykamy się w historiografii takich skomplikowanych problemów – kiedy zabójstwo, okrucieństwo, czy skłonność do przemocy są podawane jako charakterystyczne dla konkretnej grupy – etnicznej, społecznej, religijnej lub cywilizacyjnej. Kategorie ludzkiej praktyki i ludzkiego doświadczenia, spojrzenie na zjawiska historyczne jak na relacje, a nie przedmioty, pozwalają rozwiązać ten problem i już pojawiły się pewne badania, które próbują go mniej lub bardziej skutecznie wyjaśnić.
 
Weźmy na przykład artykuł Alfa Lüdtke'ego „Atrakcyjność zniszczenia 'innych': niemieccy robotnicy i granice oporu”.28 Lüdtke sięgnął po wybór listów z frontu wschodniego, autorzy byli dawnymi robotnikami i urzędnikami niższego szczebla z Lipska. Na podstawie tych listów stara się odkrywać drogę przebytą przez robotników od oporu do zgody i współudziału, aż do wspierania reżimu nazistowskiego nawet w najbardziej krytycznym okresie. Mechanizmy wprowadzania nazistowskiego reżimu w czasie pokoju i mechanizmy przymuszania do codziennego zabijania były bardzo podobne. Konieczność poradzenia sobie w jakiś sposób z nową i nieprzyjemną sytuacją prowadziła do akceptowania rzeczy takimi jakie one były. W trakcie procesu sprzyjała mu tożsamość tych żołnierzy jako mężczyzn i robotników. Kategorie znajdujące się w centrum tej tożsamości, takie jak praca, poczucie obowiązku, siła fizyczna, łatwo nakładały się na nowe zasady. Estetyzacja nie tylko polityki, ale również miejsca pracy, kontrola ze strony partii nazistowskiej nie zagrażały, ale wprost przeciwnie, zachęcały do identyfikowania się w takich kategoriach. Na froncie wojna stała się pracą, broń zastąpiła narzędzia pracy, a cała reszta szczegółów rzezi dokonywanej na skalę przemysłową była bardzo podobna do społeczeństwa industrialnego w czasie pokoju. Żołnierze nazistowskiego reżimu w artykule Lüdtke'ego przestają być zwykłymi widzami lub marionetkami, i stają się aktorami. Aktorami, którzy chętnie wchodzą w określone role i sami sobie wyjaśniają swoje czyny.
 
 
Jak się mają wymienione społeczno-psychologiczne i historyczne czynniki oraz historiograficzne odpowiedzi na pytania o sprawców do Wołynia i jak w ich świetle prezentują się wydarzenia wołyńskie? Na czym polega problem z dotychczas opublikowanymi interpretacjami wydarzeń wołyńskich?
 
Wygląda na to, że najbardziej ekstremalne prace i z ukraińskiej i z polskiej strony mają ze sobą wiele wspólnego. Obie strony mówią o dwóch narodach jak o naturalnych aktorach historii, o walce między nimi, okrucieństwie jednej strony i heroizmie oraz szlachetności drugiej. Obie strony pewna polityczna poprawność powstrzymuje przed przejściem z kategorii „Polacy” i „Ukraińcy” na „nacjonalistów” odpowiedniej narodowości lub „imperialistów” i „szowinistów”, gdy chodzi o zdefiniowanie winnych. Obie strony dopatrują się przyczyny konfliktu w nacjonalizmie (szowinizmie) strony przeciwnej.29
 
 Innym blokiem wyjaśnień będą te, które tłumaczą zdarzenie głównie istnieniem OUN i stworzonej przez nią ludobójczej machiny – UPA. W tych wyjaśnieniach można wyróżnić kilka trendów – jeden z nich wyprowadza całą sprawę z ideologii OUN i szuka przyczyny konfliktu w bezpośrednim rozkazie kierownictwa OUN(B).30 Stanowisko to, które moglibyśmy nazwać intencjonalistycznym, sprowadza się do tego, że na początku 1943 roku UPA była na Wołyniu najsilniejszą siłą zbrojną i skutecznie przeprowadziła akcję zaplanowaną przez OUN. To wyjaśnienie jest ostatnio krytykowane ze strony bardziej „funkcjonalistycznych” interpretacji. Pokazują one, że na początku 1943 roku banderowska UPA jako taka de facto nie istniała. Powstała wiosną 1943 roku, w tym także w trakcie przeprowadzania antypolskich „akcji”.31  Pod wpływem nowych odkryć źródłowych nawet ci, którzy byli skłonni do „intencjonalizmu”, zaczynają interpretować początek czystki etnicznej Polaków jako tragiczny zbieg okoliczności. To właśnie ten zbieg okoliczności, a nie ideologia OUN, był rozstrzygający dla kampanii eksterminacji ludności polskiej na Wołyniu przez Ukraińców. Wśród tych okoliczności kluczowym momentem, jak się wydaje, było przejście ukraińskiej policji do banderowskiej UPA, do lasu.32 W świetle najnowszych badań historii UPA wygląda na to, że jeśli weźmiemy pod uwagę realne, nie zawyżone dane na temat liczebności UPA, to okazuje się, że policja stała się kośćcem, twardym rdzeniem regularnych oddziałów UPA i przynajmniej przez większość 1943 roku stanowiła w nich absolutną większość.33  
 
 Interesujący fakt, jedyna znana mi naukowa interpretacja czystki ludności polskiej Wołynia, która wykracza poza granice „ukraińsko-polskiego sporu”, także podkreśla kluczową rolę ukraińskiej policji. Taką interpretację zawdzięczamy Timothy'emu Snyderowi.34
 
 Snyder podkreśla, że czystki etnicznej Polaków dokonali ludzie czynnie uczestniczący w 1942 roku w eksterminacji ludności żydowskiej. Biorąc udział w tych wydarzeniach na własne oczy przekonali się o możliwości fizycznego „rozwiązania” kwestii narodowej. Ponadto byli ludźmi pozostającymi dłużej w bezpośrednim kontakcie z nazistowską machiną polityczną, jej ideologią i rasistowskimi zasadami. Byli ludźmi, którzy poprzez udział w eksterminacji Żydów nauczyli się pewnych metod skutecznej izolacji ofiar, przeszukiwania skupisk ludności, technik otaczania i zabijania.35 Z drugiej strony autor nie ma zamiaru pomniejszać znaczenia ewolucji politycznej ukraińskiego obozu – z powodu deportacji, eksterminacji, likwidacji zorganizowanego życia politycznym jedyną aktywną i skuteczną organizacją pozostała OUN, ale była to OUN kierowana przez młodych ekstremistów, gotowa do zabijania nie tylko Polaków, ale także innych Ukraińców w celu zachowania władzy i monopolu w życiu politycznym. Kryzys rozbitej elity ukraińskiej doprowadził do tego, że decyzje w imieniu Ukraińców zaczęło podejmować kierownictwo OUN. Jedną z takich decyzji był rozkaz oczyszczenia „ukraińskiego” terytorium z Polaków.
 
Ale Snyder wskazuje na jeszcze inny moment, który jest często pomijany przez ukraińskich i polskich badaczy – wskazuje na rolę reżimów nazistowskiego i stalinowskiego. Podczas gdy w ukraińskiej i polskiej historiografiach ten wpływ jest ograniczany do rozpatrywania wątpliwych hipotez na temat sowieckich lub niemieckich prowokacji, które spowodowały i podtrzymywały krwawe starcia ukraińsko-polskie, Snyder skupia się na zasadach i praktykach klasyfikacji ludności, które, co dziwne, były wspólne i dla sowieckiego, i dla nazistowskiego reżimów. Władze sowieckie tak samo jak Niemcy klasyfikowały ludność według kryteriów etnicznych. W czasie okupacji niemieckiej i sowieckiej represje i przywileje miały wyraźnie narodowy charakter (pomimo faktu, że podczas sowieckiej okupacji koło zamachowe machiny represji zwracało się najpierw przeciwko jednej, a potem przeciwko drugiej grupie etnicznej).
 
Rozwijając tę interpretację można powiedzieć więcej – ta klasyfikacja związała indywidualne losy z losem narodu bardziej niż wszelkie inne działania propagujące kulturę lub oświatowo-edukacyjne. Potwierdziła również zasadę wyjaśniania pewnych zdarzeń postępowaniem tej czy innej narodowości i jej charakterystycznymi cechami. W obu przypadkach wykorzystywano połączenie wizerunków narodowych z klasowymi, społecznymi (lub aspołecznymi): panowie–Polacy, członkowie partii–Żydzi, chłopi–Ukraińcy. Te kombinacje wprowadzały tożsamość społeczną wyłącznie w sferę wyobrażeń, poza granice codziennego realnego doświadczenia i korelacji z realiami produkcji, zapewniając jednocześnie łatwe i przystępne wyjaśnienie własnego niekorzystnego statusu społecznego.
 
Oczywiście, grunt do takich wyobrażeń został przygotowany także przez własny ukraiński dyskurs narodowy. Pozwolę sobie zacytować wspomnienia ukraińskiego inteligenta pochodzenia chłopskiego z Galicji opowiadające o latach jego kształtowania, było to jeszcze w czasach austriackich. Początkowo, w siódmej klasie gimnazjum, odkrywa w swoim chłopskim pochodzeniu treść rasową, odkrycie to pozwala mu czerpać siłę z nasycenia swego pochodzenia pewnymi  biologicznymi skojarzeniami:
   
„W tej książce wyczytałem między innymi, że wyższe warstwy, akurat ze względu na nadużywanie pożycia seksualnego, degenerują się i giną, a na ich miejsce przychodzą niższe warstwy, głównie chłopi, którzy się nie degenerują... to stwierdzenie z wysokiego naukowego miejsca napełniło mnie odrazą do wszystkich tych, którzy się degenerują, i szacunkiem dla tych, którzy się nie degenerują. A oprócz tego ono napełniło mnie dumą, że jestem synem chłopa i przyczyniło się do zmniejszenia tego nieprzyjemnego uczucia. Niech tam – powiedziałem sobie – ten chłop i ciemny, i przez wszystkich skrzywdzony, ale on nie jest degeneratem!...
 
To stwierdzenie moralnego i fizjologicznego zdrowia chłopa jako warstwy, do której należałem, było dla mnie też jakby dopełnieniem i zaokrągleniem mojej wiedzy i światopoglądu, ponieważ miałem wrażenie, że ogarnąłem umysłem cały świat w jego przeszłości i przyszłości i odgadłem tajemnicę świata, tak jakbym zrozumiał, jak umiera i z powrotem się odradza.”36
 
Ale problem polega na tym, że teraz wszelkie niepowodzenie równie łatwo może zostać wyjaśnione w podobny sposób, pochodzeniem społecznym:
 
„Gdy raz wpadłem na pomysł, że pochodzenie chłopskie może być przyczyną pewnych wad w duchowości człowieka, wyszukałem w sobie więcej braków i kładłem je na karb pochodzenia... Przypomniało mi się, że znałem na wsi – nie tylko w swojej, ale i w innych – wielu jąkających się, szalonych, niedorozwiniętych, wisielców, topielców i w ogóle wielu wszelkiego rodzaju zboczonych umysłowo, i moja wiara w monopol duchowego zdrowia chłopa, także swojego własnego – przepadła.”37
 
I chociaż droga, którą szerokie masy ludności dochodziły do takich rasowych interpretacji, była z całą pewnością inna, niż droga cytowanego autora, ich przeżywanie własnej tożsamości, wyjaśnianej biologicznie i rasowo, było prawdopodobnie nie mniej głębokie. Ważne jest, aby zrozumieć, że takie interpretacje wydarzeń, za pomocą kreowania narodowych stereotypów i wizerunków stygmatyzowanych rasowo, stały się częścią bardzo osobistego doświadczenia na najbardziej podstawowym poziomie. Dlatego łatwo było przypisać Polakom donoszenie na policję ukraińską (jako komunistom), postrzegać represje wobec rodzin byłych policjantów jako zemstę Polaków, a wspólne akcje Niemców i polskiej policji przeciwko polskim wsiom – jako dzieło Polaków. Gdy mówiło się o Polakach, to pojawiały się konotacje „walenrodyzmu”, kultury nasyconej patosem i hipokryzją, gotowej złamać dane słowo i współpracować z wrogiem, zepsutej przez mieszczaństwo i zdegenerowaną szlachtę. Przy tym nie odgrywał żadnej roli fakt, że ofiarami ataków na polskie osady, według jakiejkolwiek klasyfikacji socjologicznej, byli głównie chłopi, nawet jeśli trochę zamożniejsi.
 
W świetle powyższego staje się zrozumiałe, że każda interpretacja ukraińsko-polskiej ludobójczej przemocy powinna uwzględniać wyobrażenia stanowiące otoczkę zabójstwa, następnie również zabójstwo stawało się nieodłączną składową tych wyobrażeń. Morderstwo nie było odruchem instynktownym, nie dochodziło do niego w sytuacji, kiedy zabrakło jakichkolwiek wyjaśnień. Jak mówi Beatrice Hansen, „jeśli przemoc z jednej strony jest wieczna i uniwersalna, jest także, jak się wydaje, dziwnym trafem historyczna i specyficzna, ponieważ każde pokolenie, każdy okres historyczny  wytwarza nie tylko swoje własne sposoby przemocy, ale także swój własny dyskurs na temat tego fenomenu.” I dalej –  „... czy rzeczywiście przemoc jest zawsze niema? Chyba, że jako trauma, ale i  nawet wtedy, jak wiemy z psychoanalizy, trauma nadal mówi za pośrednictwem ciała, gestów lub tego, co Bourdieu nazywa habitus (akty ucieleśnione).”38
 
Można mieć pewność, że, oprócz instytucjonalizacji, internalizacji, narodowych i rasowych klasyfikacji, były także inne czynniki. Po pierwsze, w przypadku społeczeństwa chłopskiego, które ucierpiało z powodu kontaktu z „szerszym” światem i [z powodu] włączenia do gospodarki kapitalistycznej, dość silne miało być odrzucenie „innych”, etnocentryzm, w odróżnieniu od nacjonalizmu ograniczający się do prostego podziału na swoich i obcych. Złotym wiekiem tego etnocentryzmu był okres czasu po upadku rosyjskiej monarchii i przed ustanowieniem polskiej władzy w regionie, gdy społeczności wiejskie mogły żyć niezależnie i od centralnej władzy państwowej, i od wielkich właścicieli ziemskich, era „wolności”. W pierwszych latach polskich rządów wiele ekscesów można było wytłumaczyć właśnie tym etnocentryzmem.39 Ważne jest również, aby zauważyć, że taki etnocentryzm ma niewiele wspólnego z nienawiścią klasową i walką klasową – ci, przeciwko którym był skierowany, nie byli obszarnikami, byli po prostu „innymi”, którzy przyszli razem z państwowymi strukturami, panami i podatkami. Włodzimierz Mędrzecki mówi, że lata 1917–1921 pokazały chłopom, że życie „bez chłopa i pana” jest zupełnie realną możliwością.40 Świadomość takiej możliwości nakładała się na ideę wolności wspólnoty narodowej w Ukraińskim Niezależnym Zjednoczonym Państwie, co, być może, także zostało wykorzystane przez OUN.41
 
Choć wydaje się, że ludobójstwo jako takie jest nowoczesnym wynalazkiem, integralną częścią formacji, fundamenty której zostały położone przez kapitalizm i Oświecenie, „tradycyjne” społeczeństwo w żadnym wypadku nie było pozbawione wiedzy o masakrach i doświadczeń z tym związanych. Na tym samym Wołyniu biblijna opowieść o masowym zabijaniu przez Heroda małych dzieci była integralną częścią tradycyjnej wizji świata, była odgrywana w szopce świątecznej i  pomimo potępienia tej rzezi stanowiła gotowy model masakry jako środka możliwego do zastosowania przez władze w celach politycznych. Co więcej, rzeź w tym konkretnym przypadku kojarzyła się z silną władzą i funkcjonowała jako środek jej utrzymania.
 
Jeśli odejść od tych tradycyjnych czynników i powrócić do bardziej nowoczesnych – a konkretnie do tożsamości, to one były nie tylko rasowe i narodowe. Były również związane z doświadczeniem posiadania obywatelstwa w państwie narodowym, do którego tytularnego i uprzywilejowanego narodu nie należeli ukraińskojęzyczni wołyńscy chłopi. Ich tożsamość była tożsamością dyskryminowanej i skrzywdzonej mniejszości. Ich doświadczenie było doświadczeniem naruszania praw, drobnych sytuacji, w których podkreślano, często z premedytacją grubiańsko i brutalnie, że byli obywatelami drugiej kategorii. Ich doświadczenie było doświadczeniem „miękkiej przemocy” państwa nad osobą (termin zapożyczony od Pierre'a Bourdieu). Ta łagodna (symboliczna) przemoc spowodowała potencjalną kontr-przemoc skierowaną nie przeciwko abstrakcyjnemu państwu,  lecz przeciwko tym, z którymi się kojarzyła w lokalnym kontekście. Co prawda możliwość zrealizowania tej potencjalnej kontr–przemocy z reguły pojawiała się wtedy, gdy dyskryminowani sami sięgają po władzę – tak  jak to miało miejsce w 1943 roku.
 
Prawdopodobnie nie był to przypadek, że dwaj dowódcy pierwszych grup UPA (a w okresie 1943 roku także jedynych jednostek UPA tej wielkości z mniej–więcej w pełni zorganizowanymi pionami strukturalnymi) organizujący antypolskie akcje – Iwan Łytwynczuk (Dubowyj) i Jurij Stelmaszczuk (Rudyj) wyrośli i wychowali się na międzywojennym polskim Wołyniu: obydwaj urodzili się w 1920 roku.42 Chociaż ideologią przez nich wyznawaną był nie akceptowany przez międzywojenne państwo polskie nacjonalizm ukraiński, nie ma wątpliwości, że państwo polskie było miejscem sprzyjającym jej rozprzestrzenianiu. Skoro dowódcy najwyższego szczebla w UPA w 1943 roku mieli po 23 lat, to cóż dopiero mówić o zwykłych kozakach (szeregowych strzelcach). Wbrew temu, co mówią interpretatorzy polskich wspomnień na temat tych wydarzeń, wydaje się że, podobnie jak w wielu innych masakrach, także w przypadku Wołynia wyróżnili się młodzi mężczyźni stanu wolnego.
 
Gdy przejdziemy do trzeciej grupy czynników – ogólnej kultury przemocy, w której dokonują się ludobójstwa, to staje się jasne, dlaczego eksterminacja ludności polskiej nie rozpoczęła się w Galicji, gdzie nacjonalizm ukraiński był znacznie silniejszy, ale w Komisariacie Rzeszy Ukraina, gdzie sytuacja Ukraińców był najbardziej niekorzystna.43 Z powodu obecności oddziałów partyzanckich Wołyń był terenem frontu wschodniego, nawet gdy front nie przechodził bezpośrednio przez terytorium Wołynia. Wielu historyków uważa, że to front wschodni był miejscem, gdzie dotychczasowa polityka nazistowskich prześladowań i pogromów przekształciła się w kampanię bezpośredniej eksterminacji.44
 
Wołyń był miejscem, gdzie nacjonalizm ukraiński wiosną 1943 roku otrzymał do swojej dyspozycji nie tylko podziemną siatkę OUN, nie tylko zwykłe wiejskie grupy samoobrony, lecz zdyscyplinowane oddziały, których członkowie mieli za sobą wspólne doświadczenia z pobytu w tej samej zmilitaryzowanej jednostce, przez długi czas przebywali w swoim towarzystwie i, oczywiście, już od dawna musieli tłumaczyć się przed własnym sumieniem z faktów uczestnictwa w działaniach nie do przyjęcia dla moralności chrześcijańskiej, ze swojej kolaboracji z reżimem okupacyjnym, musieli nauczyć się wspierać i cenić pewną etykę męskiego koleżeństwa, etykę doświadczenia wojskowego i w jakiś sposób usprawiedliwiać okrucieństwa i brutalność swoich działań tym „co my doświadczyliśmy”.
 
Mimo wszystko wydaje się, że wykonanie zadania eksterminacji polskich wsi wymagało dyscypliny i koordynacji, którą mogły zapewnić tylko zorganizowane oddziały. Raporty jednostek UPA otwarcie mówią o akcjach przeciwko polskim koloniom. Jeśli chodzi o udział ukraińskich chłopów, to wydaje się, że w polskich „relacjach” jest on przesadzony. Częściowo można byłoby ją wyjaśnić rozkazami UPA, która starała się kontrolować poczynania cywilnej ludności, miała w wioskach swoje bazy i wykorzystywała chłopów do transportu zasobów, tworzenia infrastruktury i tym podobne. Z drugiej strony niektórzy chłopi, nie związani bezpośrednio z UPA, mogli wykorzystywać „akcje” przeciw polskim koloniom dla osobistych korzyści, lub przynajmniej starali się zwiększyć swoje szanse na przetrwanie kosztem innych.
 
 Czwarta grupa czynników, dehumanizacja potencjalnych ofiar, również miała miejsce. Funkcjonowały stereotypy narodowe i nacjonalistyczna propaganda, która przypisywała Polakom zdradliwość, okrucieństwo, niemoralność i tak dalej. Zarówno sowiecka jak i niemiecka okupacja skutecznie izolowały społeczeństwo polskie od kontaktów z Ukraińcami, albo przynajmniej je drastycznie zmniejszyły, zwłaszcza w odniesieniu do kontaktów nie prywatnych, lecz publicznych, otwartych na obserwację i interpretację. To stworzyło podatny grunt dla przypisywania Polakom anty–ukraińskich intencji i działań. Język dokumentów pokazuje, jak eufemistycznie przedstawiano zniszczenie polskich wsi – „akcje” – (co miało być odczytywane tak samo jak działania wojskowe), „czystki Polaków” (z wyraźnym śladem niemieckich i sowieckich dyskursów, śladem inżynierii społecznej), Polaków często traktowano na równi z bolszewikami, tajnymi współpracownikami i innymi „wrogimi elementami”. Najważniejsze, że przestano mówić o nich jak o ludziach.45   
 
Po drugie, zdystansowanie się od ofiar odbywało się przy pomocy utworzenia nowego własnego wizerunku. Dokonywała się nie tylko dehumanizacja ofiar, ale także kreowanie własnego wizerunku nadczłowieka. Wyobrażenia o bohaterskich, niezwykłych perspektywach i wyjątkowym poświęceniu z wielką łatwością były wykorzystywane przy zabijaniu cywilnej i bezbronnej ludności. Nie jest trudno odpowiedzieć wystrzałem na wystrzał – znacznie trudniejsze jest zabijanie bezbronnych ludzi w imię wyższego ideału. Ten moment możemy zobaczyć w wielu rewolucjach i wojnach motywowanych nadzwyczajną ideologią.46 W przypadku OUN jej roszczenia do przeprowadzenia rewolucji w dziedzinie subiektywnych postaw, świadomości, i tak dalej były nie mniejsze, a może nawet bardziej ambitne niż w przypadku nazizmu. Rewolucja świadomości dla OUN była być może ważniejsza niż przekształcenie obiektywnej rzeczywistości, ponieważ ta ostatnia, w ocenie OUN, była determinowana przez tą pierwszą. Od niej miała się rozpocząć ukraińska rewolucja narodowa. Dla wielu „szucmanów” samo przebywanie w policji było subiektywnym, wymagającym wielkiego wysiłku wyczynem, krokiem poza granicę dobra i zła, wykonanym na żądanie Organizacji, krokiem dopuszczającym podwójne standardy, usprawiedliwiającym hipokryzję i wymagającym zdystansowania się od niektórych swoich czynów.
 
Oprócz rozpatrzenia tych obecnych w wydarzeniach wołyńskich indywidualnych czynników należy koniecznie rozważyć ich wzajemne oddziaływanie na siebie, proces, w którym kreowały one rzeczywistość. Przeplatanie się czynników nadawało nowy sens wydarzeniom, i same wydarzenia nie były jedynie rezultatem tych czynników, lecz także tworzeniem nowych wartości i nowych czynników. Taką nową wartością wytwarzaną w strefie wydarzeń było Ukraińskie Niezależne Zjednoczone Państwo. Wraz ze zmianą subiektywnego świata dokonywał się proces stanowienia nowego państwa narodu ukraińskiego, państwa, które, w przeciwieństwie od utopijnych eksperymentów Centralnej Rady, operetkowego hetmanatu lub zbyt miękkiej Zachodnio-Ukraińskiej Republiki Ludowej musiało być prawdziwe, musiało mieć totalną władzę nowoczesnego państwa. Nie chodziło o to, aby stworzyć państwo prowadzące politykę, ale o to aby prowadzić politykę z prawem i bezwzględnością nowoczesnego państwa, politykę, która de facto będzie równoznaczna z istnieniem państwa – „zdobędzie” je. Problem polega na tym, że jak mówią niektórzy badacze, każde nowoczesne „suwerenne państwo żąda jako integralnej części swojej suwerenności prawa do dokonania ludobójstwa, albo przynajmniej przeprowadzania ludobójczych masakr przeciw swoje ludności...”47
 
To właśnie obecność budowanego państwa narodowego w wydarzeniach Wołynia odróżnia je od przypadków zwykłej przemocy etnicznej, lub, powiedzmy, przemocy wczesnej ery nowożytnej. Michel Foucault podkreśla, że ludobójstwo jest ściśle związane ze współczesnym pojęciem indywidualności, jego ciała, z suwerenną osobą, której ciało jest zarówno produktem władzy i jej medium. Kontrola sprawowana nad życiem, kontynuowaniem i podtrzymaniem życia poprzez optymalizację, administrację, mnożenie jego zasobów za pomocą szczegółowej regulacji, są charakterystyczne dla nowoczesnego państwa, ale mają swoją drugą stronę – nieznaną do tej pory skalę śmierci:
  „Wojny już nie są prowadzone w imię suwerena, którego trzeba bronić; są one prowadzone w imieniu każdego; cała ludność jest mobilizowana do masowej rzezi w imię konieczności życiowej: Masakry stały się sprawą życia.”48
 
 Projektowane państwo ukraińskie również było przedstawiane i postrzegane jako sprawa życia i śmierci. Jego potencjalne granice wytyczane były przez przemoc i znaczone ciałami ofiar, które w nich się znalazły. Zasada przynależności narodowej, terytorialności i prawa nacji–państwa  do decydowania o losie swoich poddanych stoi za wielu przypadkami okrucieństwa o symbolicznym znaczeniu, z którymi spotykamy się w rzezi wołyńskiej – przecinania [żywych ofiar] piłami, wycinania napisów [nożem] na ciałach [ofiar], demonstracyjne zabijanie jednego z małżonków, jeśli nie obojga partnerów w małżeństwach mieszanych, nie wspominając już o kwestiach czysto „technicznych” – atakach na wsie „polskiego pasa” koło Lwowa, mające na celu oderwanie miasta od terytoriów zamieszkanych w większości przez polską ludność wiejską, lub eksterminacji ludności polskiej jako potencjalnie niebezpiecznej w strefie znajdującej się pod faktyczną kontrolą UPA.   
 
Ważne jest, aby pamiętać, że przemoc nacjonalistyczna niekoniecznie wymaga narodowego uświadomienia absolutnie całej ludności. Wszystko, co jest potrzebne – to siatka nacjonalistycznej organizacji. Ludność podlegać będzie nacjonalizacji w procesie zorganizowanej przemocy, gdy każdy nieuchronnie zmierzy się z koniecznością zadeklarowania swojej narodowej przynależności i potwierdzenia świadomości narodowej. Przemoc na tle etnicznym to potężne narzędzie do nacjonalizacji, w przypadku Wołynia antypolskiej przemocy towarzyszyła likwidacja przeciwników politycznych i niepewnych elementów narodowości ukraińskiej. Nie przed, lecz właśnie w trakcie antypolskich działań OUN(B) udało się faktycznie unieszkodliwić swoich konkurentów z obozu partyzantów Bulby (Borowcia) i OUN(M).
 
Na zakończenie chciałbym jeszcze raz przypomnieć, że ten artykuł – to jedynie próba sformułowania pytań na temat badania wykonawców [sprawców]. Możliwe wyjaśnienia zaprezentowane tutaj zostały sformułowane na podstawie opublikowanych materiałów oraz istniejącej dostępnej historiografii. Aby poddać je próbie, należy przeprowadzić pogłębione badania samych wykonawców – i zdajemy sobie sprawę, jak trudne jest to zadanie, gdy chodzi o partyzancką armię, którą była UPA, partyzancką armię, która przegrała wojnę. Ważnym krokiem w tym kierunku może być prozopografia, która pozwoliła lepiej rozróżniać różne osoby, strukturalne jednostki ruchu nacjonalistycznego i oddziały UPA w różnych okresach. Kluczem do wydarzeń wołyńskich, jak się wydaje na podstawie kierunku, w którym zmierza współczesna historiografia problemu, byłaby prozopografia policji ukraińskiej w służbie niemieckiej, policji, która pozostawała pod wpływem OUN(B) i przechodząc do lasu stała się podstawą regularnych oddziałów UPA.49 Kolejnym kierunkiem byłaby historia poszczególnych okolic i wsi – nie na poziomie zapisu w historii ogólnej, ale na poziomie autonomicznego badania naukowego.
 
To, co teraz mamy w formie hipotez, wymaga skrupulatnego skonfrontowania z materiałem miejscowym. Wymagają potwierdzenia opisy napadów na polskie wsie znajdowane w polskich wspomnieniach i konieczna jest ich rzetelniejsza, sofistyczna analiza. Możliwe jest zbadanie zależności pomiędzy geografią napadów a geografią formowania i działań bojowych UPA, dokonanie  porównania z mapami wpływu różnych partii i organizacji w okresie międzywojennym, uwzględnienie w tym zakresie sytuacji demograficznej i politycznej. Często badacze pracujący nad daną problematyką [popełniają] elementarny [błąd] po prostu nie konfrontując faktów znalezionych w dokumentach z danymi z innych źródeł, wykazują się bardzo małą wiedzą na temat lokalnego kontekstu, koncentrują się albo na politycznej, albo na militarnej historii, gdy tymczasem problematyka wymaga zastosowania metod historii społecznej i kulturowej.50 
 
Czy rzeczywiście w akcjach przeciwko polskim wsiom wykorzystywano doświadczenie i metody opracowane podczas eksterminacji ludności żydowskiej? Jak bardzo powszechne były przypadki znęcania się nad ofiarami i jak to wygląda w porównaniu do innych podobnych masakr – na przykład chorwacko–serbskiej? W jakim stopniu zabójstwa Polaków dokonywane były w celu ostatecznego rozstrzygnięcia pewnych lokalnych  konfliktów personalnych, zakorzenionych jeszcze w czasach międzywojennych, a w jakim były one dziełem osobiście nie zaangażowanych ludzi?
 
Ważne jest nie tylko podejście do problemu w skali mikro, ale także to, czego od niego oczekujemy, co chcemy osiągnąć. Badania naukowe w mikroskali, moim zdaniem, nie tylko powinny po prostu uzupełniać istniejące obrazy [wydarzeń], ale dać to, czego aktualnie posiadanym obrazom [w skali makro] brakuje, lub czego one z zasady nie są w stanie osiągnąć. „Mikro” odnosi się tylko do centralnego przedmiotu skupiającego na sobie uwagę badacza, a nie do postawionych w badaniu  problemów i wniosków. „Mikro” w całkowitej zgodzie z logiką doprowadza do sedna procesu, podczas gdy tradycyjna historia, przyczyno-skutkowość, rozmowy o wszystkim i o niczym konkretnym, prowadzi do opanowania tematu przez abstrakcje, stworzone i wspierane przez pewne dyskursy, zainteresowane ukryciem chwiejności, niepewności, nieciągłości i pomniejszeniem odpowiedzialności za pomocą iluzorycznego obiektywizmu.
 
______________________
 
26 J. Waller, Becoming Evil. How Ordinary People Commit Genocide and Mass Killing, Oxford, UK, 2002.
27 E. Weber, Modem Anti-Semitism [w:] The Holocaust: Ideology, Bureaucracy, and Genocide, Millwood, Nowy Jork, 1980.
28 A. Lüdtke, The Appeal of Exterminating “Others”: German Workers and the Limits of Resistance, „Journal of Modem History”, 64, dodatek (grudzień 1992), s. 46–67.
29 Ze strony polskiej zobacz „Przedmowę” Ryszarda Szawłowskiego do: Władysław Siemaszko, Ewa Siemaszko, Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945, tom l, Warszawa, Wydawnictwo von Borowiecki, 2000, s. 11–33. W przedmowie nawiązuje do ukraińskiego ludobójstwa, którego tradycje sięgają koliszczyzny i Chmielnickiego, mówi o barbarzyńskim i szczególnie brutalnym charakterze zabójstw, co do których rzekomo nie można znaleźć odpowiednika ani wśród nazistowskich, ani wśród sowieckich zbrodni. Jednocześnie, gdy dochodzi do sprawców tego ludobójstwa, Szawłowski wymienia „ukraińskich nacjonalistów”. Odnośnie wersji ukraińskiej zobacz oświadczenie W. Serhijczuka, w którym Polacy są przedstawieni jako przybysze na odwiecznie ukraińskiej ziemi, a więc w ten sposób sami są winni swojej zagłady – Deportaciji ukrajinciw i poljakiw. Kineć 1939 - poczatok 50-ch rokiw, Lwów, 1998, s. 11.
30 Taka wersja jest broniona w: W. Filar, „Burza” na Wołyniu: z dziejów 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty Armii Krajowej: studium historyczno-wojskowe, 1997; W. Filar,  Eksterminacja ludności polskiej na Wołyniu w drugiej wojnie światowej, Warszawa, 1999; T. Piotrowski (red.)
Genocide and Rescue in Wolyn: Recolections of the Ukrainian Nationalist Ethnic Cleansing Campaign against the Poles during World War II, Jefferson, 2000.
31 A. W. Kentij, Ukrajinśka Powstanśka Armija w 1942-1943 rr., Kijów, 1999. Zobacz także H. M. Starodubeć, OUN (B) w ukrajinśkomu nacjonalno-wyzwolnomu rusi na Wołyni w roky Druhoji switowoji wijny (1941-1943 rr.), Тarnopol, 2002. Także: I. Iljuszyn, Wołynśka trahedija (1943-1944).
32 G. Motyka, Postawy wobec konfliktu polsko-ukraińskiego w latach 1939-1953 w zależności od przynależności etnicznej, państwowej i religijnej [w:] Tygiel narodów. Melting Pot of Nations. Stosunki społeczne i etniczne na dawnych ziemiach wschodnich Rzeczypospolitej 1939-1953. (pod red. Krzysztof Jasiewicz), Warszawa, Londyn, Instytut Studiów Politycznych PAN, Oficyna Wydawnicza RYTM, Polonia Aid Foundation Trust, 2002, s. 279–408.
33 Interpretacja ta, która znajdujemy się w pracach Kentija, Starodubecia, Iljuszyna i Motyki jest potwierdzona przez dokumenty UPA opublikowane w Wołyń i Polissja: UPA ta zapillja, 1943-1944. Dokumenty i materiały, Kijów; Toronto, 1990 (Litopys UPA; nowa seria, tom 2).
34 T. Snyder, The Reconstruction of Nations: Poland, Ukraine, Lithuania, Belarus, 1569- 1999, Yale University Press, 2003, s. 154–178.
35 Jednak już kilka razy wspomniane różnice pomiędzy czystką etniczną na Wołyniu i Holokaustem odnośnie stosunku sił między stronami znalazły swoje odzwierciedlenie także tutaj. W notatce dla Chruszczowa z 21.09.1943 (dokument nr 6 tego tomu dokumentów) opisano szczegółowo taktykę stosowaną przez „nacjonalistów”. Dowiadujemy się z niej, że siekiery, piły i piki, powszechnie stosowane w akcjach, były wynikiem nie jakiejś szczególnej „krwiożerczości”, lecz braku amunicji. Ta sama notatka pokazuje, że „piły i siekiery” nie są dowodem na udział w czystkach jakiegoś szerszego „pospolitego ruszenia” – według notatki posługiwali się nimi gorzej uzbrojeni „nacjonaliści”, podczas gdy lepiej uzbrojeni idą z przodu i tłumią opór. 
36 Iwan Byłyna, Moja spowid' (Zi spomyniw intelihenta seljanśkoho pochdżennja), Tarnopol, „Buducznist'”, 1928, s. 50.
37 Tamże, s. 66, 69.
38 B. Hanssen, The Violence of Language. The Contemporary Study of Culture. Herausgegeben von Bundesministerium fur Wissenschaft und Verehr und Internationales Forschungszentrum Kulturwissenschaften, Wiedeń, 1999, s. 61,68.
39 To jest dobrze pokazane przez Włodzimierza Mędrzeckiego: W. Mędrzecki, Województwo Wołyńskie 1921-1939. Elementy przemian cywilizacyjnych, społecznych i politycznych, Wrocław; Warszawa; Kraków; Gdańsk; Łódź, 1988. Zobacz także tamże o przemocy powojennej  – s. 84. Te akty przemocy również były naznaczone okrucieństwem zawierającym w sobie całkowicie konkretny ładunek symboliczny – na przykład, odcinanie genitaliów nowo przybyłemu koloniście przez grupę chłopów. 
40 W. Mędrzecki, Polityka narodowościowa II Rzeczypospolitej a antypolska akcja UPA w latach 1943-1944 [w:] Grzegorz Motyka i Dariusz Libionka (red.) Antypolska akcja OUN- UPA 1943-1944. Fakty i interpretacje, Warszawa, 2002. s. 14–18.
41 Przynajmniej wiemy, że eksterminacja Polaków nie była tajemnicą dla ludności ukraińskiej i kwestia stosunku UPA do Polaków podnoszona była na spotkaniach z pracownikami politycznymi UPA zarówno przez szeregowych strzelców, jak i przez ludność  – Wołyń i Polissja: UPA ta zapillja, 1943-1944. Dokumenty i materiały, Kijów; Toronto, 1990 (Litopys UPA; nowa seria, tom 2), Kijów; Toronto, 1999, s. 378.
42 A. W. Kentij, Ukrajinśka Powstanśka Armija w 1942-1943 rr., Kijów, 1999, s. 79, 81.
43 To, oczywiście, nie wyklucza innych czynników, które doprowadziły do tego, że antypolska „akcja” rozpoczęła się i była szczególnie okrutna na Wołyniu. Poza tym, że Wołyń był „partyzanckim” krajem, który UPA chciała zabezpieczyć dla sobie i gdzie polska obecność nie była tak znacząca jak w Galicji, a zatem bardziej podatna na eksterminację. Niektóre z możliwych wyjaśnień zobacz: S. Stępień, Antypolska akcja UPA na Wołyniu i w Galicji Wschodniej. Propozycja dla autorów podręczników szkolnych [w:] Grzegorz Motyka i Dariusz Libionka (red.). Antypolska akcja OUN-UPA 1943-1944. Fakty i interpretacje, Warszawa, 2002, s. 157–159.
44 C. Streit, The German Army and the Policies of Genocide [w:] G. Hirschfeld (red.) Policies of Genocide, Londyn, 1986, s. 15–29.
41 Niestety, zbyt często podobne eufemizmy stosowane są we współczesnej ukraińskiej historiografii. W dokładnie taki sposób próbuje ona wyeliminować ludzki wymiar tych wydarzeń, mówiąc o „przyczynach”, „konfrontacji”, „stronach”, „konflikcie” itp. 
44 W ukraińskim przypadku pierwszy zwrócił na to uwagę Mykoła Chwylowyj, – zobacz jego powieść Ja (Romantyka).
47 L. Kuper, Genocide. Its Political Use in the Twentieth Century, Yale University Press, 1981, s. 161.
48 M. Foucault, The History of Sexuality, tom l, Nowy Jork, 1990, s. 137.
49 Badaczem, który w największym stopniu powołuje się na osobiste zeznania sprawców wzięte ze spraw karnych prowadzonych przeciwko nim przez sowieckie organy ścigania jest Władysław Filar. Problemem jest to, że tylko cytuje zeznania w związku z udziałem w akcjach, bez zagłębiania się w ich biografie. Zobacz np.: W. Filar, Działania UPA przeciwko Polakom na Wołyniu i w Galicji Wschodniej w latach 1943-1944. Podobieństwa i różnice [w:] Grzegorz Motyka i Dariusz Libionka (red.) Antypolska akcja OUN-UPA 1943-1944. Fakty i interpretacje, Warszawa, 2002, s. 49–50. Jedyne dotychczas badanie miejscowej policji w służbie Niemców na Białorusi i Ukrainie oraz ich udziału w Holokauście zawiera więcej materiału białoruskiego oraz pokazuje słabszą znajomość ukraińskiego kontekstu – М. Dean,  Collaboration in the Holocaust.Crimes of the Local Police in Belorussia and Ukraine, 1941–44, Nowy Jork, 2000.
50 Nawet prace najlepszego ukraińskiego specjalisty do spraw rzezi wołyńskiej zdradzają niedostateczną znajomość lokalnego kontekstu. Rażą spolonizowanymi i zniekształconymi nazwami miejscowości Galicji i Wołynia, wziętymi z języka polskiego. Zobacz: I. Iliuszyn, Protystojannja UPA i AK (Armiji Krajowoji) w roky Drugoji switowoji wijny na tli dijalnosti polśkoho podpillja w Zachidnij Ukrajini, Kijów, 2001.
 
 
Autor Andrij Zajarniuk, 8 sierpnia 2016.
 
Andrij Zajarniuk -- Associate Professor of History, University of Winnipeg. Autorz ІдіомиЕмансипації:ВизвольніпроектиігалицькеселовсерединіХІХст(Київ, 2007) і Framing the Ukrainian Peasantry in Habsburg Galicia, 1846-1914 (Toronto, 2013).
 
Tłumaczenie: Wiesław Tokarczuk.
Trzy podkreślenia w tekście: Andrzej Madej.